poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Mary Roach. Bzyk.

Uwielbiam Mary Roach. Uwielbiam jej książki, chociaż nie napisała ich wiele, a ja wszystkich nie przeczytałam. Za mą dwie z trzech pozycji tej pani. Roach nie pisze powieści, nie pisze romansów – tworzy książki popularnonaukowe. Jak zaznaczyłam wyżej w jej dorobku są trzy książki traktujące o… trupach, duchach i seksie. Jestem świeżo co po lekturze jej ostatniej pozycji „Bzyk. Pasjonujące zespolenie nauki i seksu”. Za mną także „Sztywniak. Osobliwe życie nieboszczyków”, a przede mną „Duch. Nauka na tropie życia pozagrobowego”. Ale wróćmy do „Bzyka..” bo o nim mam się rozwodzić.. Nie jest to Kamasutra ani romansidło w języku naukowym. Autorka zadaje, wydawać by się mogło, proste i oczywiste pytania, które po dłuższym zastanowieniu się nie są już takie łatwe i jednoznaczne. Odpowiedzi na nie szuka w laboratoriach, w gabinetach naukowców zajmujących się nie tylko samym seksem, ale także tym jak on oddziałuje na nasze umysły. Prowadzi nas poprzez historię tych badań i pokazuje ewolucję poglądów dotyczących życia seksualnego naczelnych (małpy też podgląda). Uwielbiam ją za poczucie humoru, za to, że pisze ciekawie, książka nie jest nudna, wywołuje uśmiech na twarzy. Podziwiam ją także za dociekliwość w poszukiwaniu materiału i zgłębianiu tematu – dla dobra ludzkości namówiła swojego męża, by kochać się podpiętym do ultrasonografu i chyba to im się udało ;-)

empik.com

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Art /r/ evolution

Kilka dni temu miałam okazję wziąć udział w wernisażu Międzynarodowej Wystawy Współczesnej Ceramiki - Evolution Art. Revolution, która miała miejsce w Oddziale Sztuki Dawnej Muzeum Narodowego w Gdańsku. Zabrała mnie tam A., pobiegłyśmy szybko na ulicę Toruńską, co by się nie spóźnić, czego później żałowałyśmy. Było to bowiem wydarzenie na dość dużą skalę (czy świadczyć o tym może pojawienie się lokalnej TV?) i kilka osób zostało dopuszczonych do głosu. Nie twierdzę, że to byłe złe, nie znam się na ceramice kompletnie, a przez to dowiedziałam się kilku ciekawych, albo i nie, rzeczy. Chodzi o to, że stałyśmy dość blisko i nie wypadało usiąść, o co błagały moje nogi. Pogaduszki do mikrofonu trwały bowiem bitą godzinę..

Muzeum Narodowe w Gdańsku

Wracając do wystawy – nawet mi, laikowi, się podobała. Eksponaty zostały zgromadzone w jednym pomieszczeniu na parterze muzeum – nie było ich więc zbyt wiele, ale każdy z nich był inny i wyjątkowy. Powinnam na samym początku wspomnieć, że zaprezentowane zostały tu dzieła jedenastu artystów zrzeszonych w międzynarodowej grupie Ceramika Libera Sperimentale (CLS, Wolna Ceramika Eksperymentalna). Na pierwszy ogień poszła instalacja Giuseppe Agamennona Jestem zawsze taki sam, przedstawiająca wydmuchane przez twórcę butelki w różnych formach, kolorystycznie przypominające naszą flagę narodową. Na każdej z nich umieszczone jest słowo, które wspólnie tworzą tytuł dzieła w różnych językach. Dalej znajduje się waza, nazwana Naczynie Czarny labirynt (David Roberts), która bardzo przypominała mi to, z czym poprzednio kojarzyła mi się ceramika. Najbardziej spodobały mi się swoiste obrazy stworzone przez Nicolę Boccini metodą porcelany żyłkowej oraz stołki-kły polskiej artystki Małgorzaty Turło. Największym zainteresowaniem obecnych na wernisażu cieszył się stół umieszczony na końcu szlaku zwiedzających. Wydawać by się mogło, że niektórzy uznali go za eksponat iście interaktywny i prawie, że rzucili się by skonsumować to co się na nim znajdowało, czyli smaczne makaron.

Muzeum Narodowe w Gdańsku

niedziela, 3 kwietnia 2011

IS(not)

Wystawa IS(not) to coś więcej niż zdjęcia Islandii. Pięciu fotografów z kolektywu Sputnik Photos chciało uchwycić inność tej wyspy w stosunku do stałego kontynentu. W podróży każdemu z nich towarzyszyli artyści - pisarze islandzcy, którzy nie tylko sowimi komentarzami oprawiali fotografie, ale także pozwalali zrozumieć otaczającą rzeczywistość. Jeżeli dobrze się przyjrzycie, to odnajdziecie fragmenty dzienników podróży, czasem przy drzwiach, czasem pod zdjęciem, kiedy indziej koło okna.
Wróćmy jednak do zdjęć. Każdy z pięciu artystów obrało inny cel do realizacji. Adam Pańczuk poszukiwał źródeł osobowości Islandczyków, Michał Łuczak obserwował codzienne zmagania wyspiarzy z przyrodą, źródłem inspiracji dla Jana Bryczkowskiego była rodzinna bardzo mocno związana ze zwierzętami, Agnieszka Rayss skupiła się na przyrodzie, na zbiornikach wodnych, ich wpływie na życie mieszkańców wyspy, a Rałała Milacha interesowało wszystko. Tak więc pięć różnych tematów, pięć różnych teamów złożyło się na tę wystawę. Z tego wszystkiego powstały niesamowite zdjęcia – niektóre w tonacji bajkowej, inne szare, zamglone, brutalnie wdzierające się w otaczającą rzeczywistość.
Kilka słów jeszcze na temat strony technicznej przedsięwzięcia. Bardzo podobała mi się forma organizacji ekspozycji. Naprzeciw siebie zdjęcia w ramach, jednakowej wielkości, nawiązują do wystaw tradycyjnych. Z drugiej strony, wydawać by się mogło, chaotycznie przyczepione bezpośrednio do ściany fotografie, różnych formatów tworzą całkiem interesujący kolaż, a wspomniane wyżej fragmenty tekstów są rewelacyjnym komentarzem. Na koniec zadrzyjcie głowę do góry i zobaczcie co się dzieje bliżej nieba. Duży plus za organizację!

 sputnikphotos.com